![]() Dla kibiców tenisa, zaciekłych amatorów, młodych adeptów (i ich rodziców) oraz innych zakręconych na punkcie sportu przygotowaliśmy nie lada gratkę. A zatem niezwykle interesującą rozmowę z trenerem, którego uczciwie nazwać można człowiekiem z pasją i wielkim zaangażowaniem. Michał Andrzejewski szkoli dzieci, młodzież i dorosłych w Szczecińskim Klubie Tenisowym, a w fachowej nomenklaturze występuje jako ‘coach of advanced players’. Proponujemy zrobić sobie solidną przerwę, lunch czy kawę, wygodnie usiąść i pochłonąć się w podróży po najróżniejszych zakątkach… tenisa ziemnego. Od tego amatorskiego po najwyższy poziom zawodowy.
![]() Niemiec, jeszcze przed rozpoczęciem challengera, typowany był jako jeden z głównych kandydatów do głównego trofeum. I zgodnie z oczekiwaniami doszedł do ostatniej potyczki. Nie spisał się w niej jednak na miarę swoich możliwości. Brown miał dziś problemy z serwisem rywala (jego returny często lądowały w połowie wysokości siatki), a na skróty błyskawicznie reagował przeciwnik. Czasem są takie mecze, że nie wszystko wychodzi. Poza tym Alessandro Giannessi zagrał świetny turniej, był niebywale solidny i dziś też był bardzo trudnym przeciwnikiem - komentował po spotkaniu Brown. A co na swoje pierwsze zwycięstwo w tego typu turnieju powiedział 26-latek z Włoch?
![]() Zdobywcy pucharu mierzyli się dziś ze szwedzkim duetem Johan Brunstroem/Andreas Siljestroem i stworzyli kawał widowiska. Co ciekawe, dzisiejszy mecz był jednym z najdłuższych w historii szczecińskiego challengera w grze podwójnej i trwał nieco ponad dwie godziny. Wszystko przez to jak układały się poszczególne sety, a ich wyniki mówią właściwie wszystko - 7:6 (3), 6:7 (7). W super tie-breaku poszło już zdecydowanie szybciej. A to za sprawą bardzo skoncentrowanych Begemanna i Burego, którzy rychło wyszli na wynik 5:0. Szwedzi wprawdzie jeszcze powalczyli, ale tak dużej straty nie byli w stanie odrobić. Niemiec i Białorusin wygrali 10:4. Przy okazji zgarnęli ważne punkty do rankingu i 6600 euro. A co działo się przed tym meczem dnia? Całkiem sporo i to nie tylko na kortach.
![]() To przede wszystkim zasługa popularności, jaką cieszy się ten Niemiec jamajskiego pochodzenia. Ale to nie był łatwy mecz dla jego fanów. Brown w pewnym momencie pierwszego seta przegrywał już 0:5. Widzowie przecierali oczy ze zdumienia, bo charyzmatyczny faworyt nie zwykł w naszym turnieju ulegać rywalom w takim stosunku. Prezentowana dyspozycja też nie napawała optymizmem i to samego Browna (a to przecież turniejowa 'trójka'), ale jak przystało na doświadczonego gracza, zdołał uciec spod tenisowego topora. Zdobył kilka gemów z rzędu i pewność siebie wróciła.
![]() I wbrew pozorom największym bohaterem ostatnich wydarzeń ze Szczecina wcale nie jest Jerzy Janowicz, który nieoczekiwanie przegrał mecz i znów wdawał się podczas spotkania w dyskusje z niektórymi krnąbrnymi widzami. Jak później twierdził najlepszy polski tenisista: Ciężko jest nie zareagować, jak ktoś cię obraża. Oczywiście, takie zachowanie trybun potępiamy, a przy okazji przypominamy o tenisowej 'etykiecie', czyli przede wszystkim nie przeszkadzaniu zawodnikom podczas gry. Na szczęście mamy też czym się chwalić. Poza rekordową frekwencją (jak do tej pory), jedna z akcji meczu dnia została uznana w tenisowym świecie jako 'Challenger Tour Hot Shot'. A możemy zobaczyć to TUTAJ
![]() Tym razem wieczorne spotkanie rozpoczęło się niemal zgodnie z planem, czyli tuż po godzinie 19:00. Wszystko wydawało się zmierzać zgodnie z planem zarysowanym przez widzów i organizatorów, bo Polak, mimo dość nerwowego początku, pewnie poczynał sobie w pierwszym secie starcia z Włochem - Stefano Napolitano (na zdjęciu - obecnie 227 w rankingu). Rywal był wyraźnie spięty i zupełnie nie mógł sobie poradzić w gemach serwisowych Janowicza. Ten z kolei miał bardzo dobre statystyki wygrywanych piłek właśnie po swoim pierwszym serwisie. W pewnym momencie ich procent wynosił aż 83. To w zupełności wystarczyło na wygranie pierwszej odsłony meczu (6:3). W następnej Polak szybko przełamał rywala i to dwukrotnie. Przy wyniku 3:0 w secie i wciąż sporej przewadze niewiele wskazywało na problemy. Tymczasem zaczęły one zaglądać w oczy rosłego Janowicza...
![]() Jego pogromcą w meczu dnia okazał się Constant Lestienne z Francji, zawodnik notowany na światowej liście o przeszło sto miejsc niżej. To sporego kalibru niespodzianka, choć do nich w Szczecinie dochodzi przecież dość regularnie. Mecz nie miał przewidywalnego scenariusza, bo w pierwszym secie walka toczyła się bez przełamań bardzo długo. Dopiero w samej końcówce francuski gracz zdołał wygrać serwis rywala. W drugiej partii Lestienne nieustannie pilnował, by rywal nie odskoczył i nie zamknął mu drogi do wygranej. Nawet jak Cervantes zdobył przewagę przełamania, Francuz natychmiast odpowiadał tym samym. Wygrał w meczu 2:0. Wcześniej, bo już po godzinie 14:00 na korcie pojawił się inny gracz typowany do zwycięstwo w tegorocznym PEKAO Szczecin Open.
![]() Kibice mieli możliwość bliższego przyjrzenia się zawodnikom, których na co dzień oglądają co najwyżej w transmisjach telewizyjnych, nierzadko, gdzieś z drugiego krańca świata... I tak największą popularnością cieszył sie trening Jerzego Janowicza oraz przechadzki po obiekcie Dustina Browna, szczególnie uwielbianego przez dzieci. Jeszcze większą frajdę sprawił młodym adeptkom tenisa Jonathan Eysserics, który podczas przedłużającej się przerwy medycznej rywala w trakcie meczu, poprosił je o pomoc... a konkretnie rozgrzewkę. Dziewczyny, choć jeszcze bardzo młode, świetnie poradziły sobie z wyzwaniem i przez kilkanaście minut odbijały piłkę z Francuzem. |
|